środa, 30 października 2013

Prolog\Rozdział 1.

                                                                ~Laura~
Oto ja.Laura Marie Marano.17-letnia dziewczyna o kruczo-czarnych włosach,z rozjaśnionymi końcówkami.Oczy mam pięknego koloru,są można powiedzieć czekoladowe.Uwielbiam muzykę,piszę swoje piosenki,gram na fortepianie i śpiewam.Chciałabym kiedyś spróbować sił w aktorstwie.Tylko że jest jeden problem....nie potrafię.Szkoła to dla mnie męka,nie chodzi o to że nie chce mi się uczyć,lubię zdobywać wiedzę,inni śpią lekcjach,ale czy nie warto się czegoś nauczyć?.Jestem bardzo nieśmiała.Boję się poznawać ludzi.Dlatego też nie mam przyjaciółki,nigdy nie miałam,a chłopak?Chyba nikt nigdy,mnie nie zechce.Moja siostra powtarza : "Laura kiedyś poznasz tego jedynego!Jesteś najbardziej utalentowaną dziewczyną jaką znam.Zobaczysz kiedyś nagrasz płytę i zostaniesz gwiazdą".No właśnie moja siostra Vanessa Marano.Jest mi bardzo bliska,to jedyna osoba z którą rozmawiam.Jest podobna do mnie,to szatynka o brązowych oczach.Zawsze potrafi rozśmieszyć mnie tak bardzo że,boli mnie brzuch od śmiechu.Kiedy jestem smuta zawsze mówi "alpen gold",a ja natychmiast wybucham nieopanowanym śmiechem.Mieszkam razem z nią w Miami na ulicy.Avonlea 25.Nasi rodzice mieszkają w Londynie,odwiedzają nas i dzwonią,zawsze święta spędzamy razem.Szczerze mówiąc mam dość tego jak traktują mnie w szkole.Chodzę do Marino High School.Mam dość......Mój wpis w pamiętniku,przerwało pukanie do drzwi.
-Proszę.
-Laura kochanie wiem że jest 22,ale połóż się już spać.-powiedziała z troską moją ukochana 19-letnia siostra.
-Przytul mnie van-dziewczyna nic nie powiedziała tylko wtuliła się we mnie.-Pogadasz ze mną?.
-O czym skarbie?.
-Myślisz że prawdziwa miłość istnieje?-spytałam.
-Dlaczego o to pytasz?-zdziwiła się.
-Wieże że miłość wreszcie zapuka do moich drzwi...ale to chyba niemożliwe..-wyżaliłam jej się.
-To nie prawda  znajdziesz kiedyś swojego księcia z bajki.-pocieszyła mnie.
-Nie pewnie on wogóle nie istnieje..Wiem że wyglądam jak padlina.
-Jesteś piękna i słodka jak zawsze.-powiedziała.
-A ty słodko kłamiesz jak zawsze.-wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Dobra idz już spać lau.
-No zgoda,kocham cię van.-przytuliłam siostre.
-Ja ciebie też-pocałowała mnie w policzek i wyszła z mojego pokoju.A ja zasnęłam...
**************
Dryń!!!!!Dryń!!!!-otworzyłam oczy i wyłączyłam huczący budzik,który wskazywał 8:00.Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej strój na dziś,w Miami jest jak zwykle ciepło.Po ogarnięciu się zeszłam na dół przywitałam się z siostrą,zjadłam zrobione przez nią śniadanie i niechętnie udałam się w kierunku szkoły.Na dzisiaj mieliśmy przygotować referat o największym żyjącym amerykaninie.Wybrałam Baraca Obamę.Szłam właśnie  na przystanek powtarzając swój referat w myślach,nie zauważyłam że właśnie autobus przejechał mi przed nosem.
-Hej hej!!!!-wrzeszczałam i skakałam z całych sił ale to nic nie dało.Widziałam tylko jak Dylan,jego dziewczyna Brianna,i reszta tej bandy wytykali mnie palcami i się ze mnie śmiali.
-Wal się na ryj dupku!!!-rozdarłam się.
-Jak ty się odzywasz młoda damo?!-spytał starszy pan po drugiej stronie ulicy.
-Sorry,jak dostaję cioty to zaczyna mnie nosić!-sama nie wiem dlaczego się tak odezwałam.Wreszcie dotarłam do szkoły.Moją pierwszą lekcją był angielski z referatu dostałam 6!.Lekcje minęły mi spokojnie,unikałam tego idioty Dylana i całej reszty.Ale niestety pech,chciał żebym się z nimi spotkała koło szafek.
-Proszę,proszę kogo ja tu widzę,toż to nasza dziewica kujonica.-jak zwykle dokuczał mi.
-To jest pani cnotka niewydymka-dodała jego gówniania dziewczyna.-z moich oczu popłyneły łzy.
-Czego wyjesz mała?-zadał głupie pytanie.-Ja dalej płakałam i pakowałam ,książki do plecaka.
-Daj spokój Dylan-powiedziała jego dziewczyna-nie chciałbyś ją kiedyś zaliczyć?
-Tego śmierdziela to bym nawet kijem nie ruszył.-To mnie dobiło...ale w tym momencie ktoś uderzył Dylana w twarz że ten aż się przewrócił.Moim obrońcą okazał się przystojny umięśniony chłopak,był blondynem,miał takie śliczne hipnotyzujące czekoladowe oczy.
Dylan wstał i popatrzył na chłopaka.
-Odwal się od niej-rozkazał blondyn.
-Znalazł się obrońca.Ja stałam i obserwowałam całe to zajście.
-Chłopak specjalnej troski i jego dziewczyna głupia szmata.-powiedział.
-Brianna pierdoło-poprawiła go.
-Takie piękne i nieśmiałe dziewczyny nie zawsze znajdują sobie miejsce w liceum.A wy cieszcie się bo macie z górki-dodał.-Gwiazdor futbolu i jego bezmózgowa cheallederka.
-Kapitan chearllederek-poprawił blondyna Dylan.
-Nie ma co ukrywać szarych komórek,bozia ci poskąpiła kozaku-zaśmiał się ,mój obrońca.-niczego nie osiągniesz,będziesz mieszał chochlami w sklepie z tatusiem.Pewnie ożenisz się z Brianną.Wkrótce zaczniesz zaglądać do kielicha,żeby zapomnieć co cię gryzie od środka.Za parę lat będziesz tłustym menelem,chlejącym w barze za stare dobre czasy.-rozbawił ,mnie tym zaczęłam się śmiać.-A twoja żonka,zacznie pocieszać się na boku w ramionach twoich obleśnych kolesi.-wzruszył ramionami.
-Jakich kolesi?-spytał Dylan.
-Sądząc po jej wyglądzie pewnie większości-zaczęłam śmiać się jeszcze bardziej.-Życze miłego dnia,nie chce cie więcej obok niej widzieć bo...
-Bo co?-spytał Dylan.- Blondym podniósł go do góry i przycisnął do szafek.
-Zawlokę twoją pedalską dupę na 164 rozwalę łeb gaz rurką-Blondyn puścił Dylana a ten uciekł.Chłopak,podszedł do mnie.Przestałam się śmiać.
-Masz go chyba z głowy.-powiedział i uśmiechnął się.Miał piękny uśmiech.-Wszystko dobrze?-spytał.Ja natomiast jak zwykle nie potrafiłam się odezwać.-Jestem Ross Shor Lynch.-chłopak wyciągnął do mnie rękę.
                                                            ~Ross~
Zdziwiło mnie zachowanie tej dziewczyny.Ale nie powiem była śliczna.Nie pewnie wyciągneła do mnie rękę.
-Spokojnie,nie gryzę-zaśmiałem się.Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna uciekła,ale z jej plecaka wypadł zeszyt.-Hej zaczekaj,zgubiłaś....-niestety już jej nie widziałem-pamiętnik....
*************************
Ufff no nareszcie skończyłam co myślicie?
                                                                  

2 komentarze: