sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 26.

                                                                         ~Laura~
Czy ja dobrze usłyszałam.?Amnezja?!Jaka amnezja!Dlaczego jak już wyszłam na prostą to znów mam jakieś zakręty?!Większego pecha chyba już nie można mieć!.
-Jaka amnezja!?
-No..-zaczął Shane ale ja mu przerwałam.
-Pewnie głupek robi sobie ze mnie jaja!-krzyknęłam.-Oj już ja mu dam!-wleciałam znów do jego sali.Stanęłam przed nim i zmierzyłam go wzrokiem.-Serio nic nie pamiętasz?
-Niestety nie-powiedział blondyn-Ciebie nie pamiętam-powiedział.-Kim my dla siebie jesteśmy,że aż tak się wkurzyłaś jak się o tym dowiedziałaś?
-Jesteśmy..-zaczęłam-Przyjaciółmi..nawet nie..znajomymi-mój błąd że postanowiłam skłamać.
-Serio bo..-zaczął-Kiedy na ciebie patrzę wydaję mi się że łączy nas coś więcej-powiedział.
-To źle ci się wydaje!-krzyknęłam i wyszłam z jego sali popychając przy tym Rydel.
-Laura dokąd ty..
-Nie wiem!!!!!!-krzyknęłam.Wyszłam ze szpitala i poszłam w pierwszym lepszym kierunku.Smutna i zszokowana ostatecznie wylądowałam w parku.Na samą myśl o tych wydarzeniach miałam ochotę rzucić się z mostu!.Schowałam twarz w dłonie i zaczęłam cicho płakać.Jak on może mnie nie pamiętać?!Przecież..to znaczy że on mnie..nie kocha..Ross już mnie nie kocha.-Zdałam sobie sprawę z tego,że moje życie straciło jaki kolwiek sens.Moje rozmyślania przerwał głos Emily.
-Em...Lau..-zaczęła podniosłam głowę i spojrzałam na nią.
-Co?
-Laura przepraszam-powiedziała.
-Za co mnie przepraszasz?!-krzyknęłam-Za to że zruinowałaś mi resztę życia i sprawiłaś,że chłopak którego kocham nad życie nie ma pojęcia kim jestem?!!!-krzyczałam-Nie proś mnie o wybaczenie bo to zrobiłaś jest niewybaczalne!
-Proszę cię.
-Nie Emily!-krzyknęłam-Przez ciebie on mnie nie pamięta!Patrzy na mnie już zwykłym wzrokiem-rozpłakałam się-Nie tym uwodzicielskim spojrzeniem,którym mnie w sobie rozkochał.
-Wybacz ja nie chciałam zniszczyć ci życia tylko być z Rossem-powiedziała.
-Nie rozumiesz?!-powiedziałam-Nie wybaczę ci tego nigdy w życiu.!-krzyknęłam i wstałam-Briannę zaakceptowałam ale ciebie!....-przeciągnęłam-Co ja ci do cholery zrobiłam-spytałam i spojrzałam na nią.-Moje życie nie ma już najmniejszego sensu....Odeszłam zostawiając dziewczynę samą.Nogi poniosły mnie prost do domu Jennifer.Pewnie tam siedzi Vanessa.Nie myliłam się Vanessa była u Jenn.Zapukałam do drzwi i poczekałam aż ktoś mi otworzy.
-Lau?-drzwi otworzyła Jennifer.-Co się stało?
-Mogę wejść jest Vanessa?-spytałam.
-Tak pewnie-Moja siostra siedziała w kuchni i jak zwykle chlała kawę.
-Laura!-krzyknęła Van kiedy tylko mnie zobaczyła-Matko!-przytuliła mnie.-Co się z tobą działo?!-krzyknęła.
-Ross..znaczy w sumie nie Ross-zaczęłam i usiadłam na krześle-Emily go pocałowała,ja wzięłam to za zdradę choć on ją odepchnął-powiedziałam-Miałam ostrą depresję,a do tego Ross miał wypadek i stracił pamięć-powiedziałam na jednym tchu.
-Tak mi przykro..-powiedziały we dwie.Dziewczyny pocieszały mnie na wszystkie możliwe sposoby.Sama nie wiem czemu,ale mi nie przeszło ani trochę.Nie wiedziałam co mam z sobą zrobić.Postanowiłam wrócić do domu.Po drodze spotkałam Caluma i Raini.Zamieniłam z nimi kilka słów.Opowiedziałam im też o Rossie.Potem poszłam do domu.Glebnęłam się na kanapę.Nie miałam za bardzo co robić więc postanowiłam obejrzeć jakiś film natrafiłam na "dom woskowych ciał".Mimo,że był to horror to w ogóle się nie bałam.Kiedy film się skończył,powróciła mi myśl.A mianowicie "ross".Czuje się jakbym nie mogła bez niego żyć.Brakuje mi go tak bardzo mi go brakuję.W tej chwili do mojego domu wleciał ross.
-Em ty!-krzyknął.-Co to jest?!-powiedział dając mi zdjęcie z "real life & reel life"
-Uspokój się-powiedziałam do niego.-Graliśmy w serialu i musieliśmy-wytłumaczyłam mu.O dziwo mnie przytulił.
-Powiedz mi nas musiało łączyć coś więcej czuję to kiedy patrzę ci w oczy-powiedział i lekko się odemnie odchylił.
-Mylisz się jesteśmy tylko znajomymi-powiedziałam.
-Na pewno?-spytał-Bo jeżeli coś do siebie czujemy-zaczął-Nie chcę cię porzucić aż na 6 miesięcy.
-Co?-spytałam.
-Wyjeżdżam z zespołem w trasę po Europie.-powiedział,poczym pokazał mi plakat:
Co?On ma mnie porzucić na tyle czasu?!.Nie jesteśmy w sumie razem..ale ja go kocham!.
-Masz dziwną minę-stwierdził.
-Gratuluję wam-powiedziałam.
-Jesteś pewna,że nic nas nie łączy?-spytał znowu.
-Tak-powiedziałam po chwili.
-No ok-powiedział-Skoro tak mówisz..pójdę już nie chcę ci przeszkadzać-powiedział i wyszedł.
-Ross!-krzyknęłam za nim.
-Tak?-spytał.
-Zawołaj swoją siostrę proszę..-powiedziałam.
-Ok.-Poszłam do kuchni i czekałam na Delly.Spojrzałam przez okno.Blondynka szła wolnym krokiem do mojego domu.Nie wiedziałam czemu,chyba bała się tej rozmowy.Nie pewnie weszła do mojego domu i stanęła przedemną.Widząc moją minę,chyba wiedziała już co mi jest.
-Chodź tutaj-powiedziała i się popłakałyśmy.
-On mnie nie może zostawić-powiedziałam.
-Nie zrobiłby tego,gdybyś mu powiedziała że się kochacie-powiedziała Rydel.
-Nie chcę żeby mnie pamiętał-powiedziałam-Chociaż on nie będzie cierpiał przez nasze rozstanie.
-Laura idiotko on cię kocha!-powiedziała-Wiem,że w głębi duszy...gdzieś w jego środku w jego sercu jesteś ty!
-Znajdzie sobie inną-powiedziałam-Mnie już raczej...ze mną już nie będzie.-Siedziałam z Rydel do późnego wieczora.Potem się z nią pożegnałam.Jutro już wyjeżdżają.Nie wytrzymam dłużej w tym chorym Miami!.Muszę się stąd wyrwać tylko gdzie??Nagle do głowy wpadła mi jedna osoba.Sharon.To moja kuzynka.Może mogłabym wyjechać do niej do Los Angeles na jakiś czas.Spojrzałam na zegarek.Kurde na pewno śpi jest 22:00.Jednak zaryzykowałam i zadzwoniłam.
S:Lau?
L:Tak to ja.
S:Co się stało że dzwonisz jak dawno cię nie widziałam...czekaj płaczesz?
L:Mogłabym się do ciebię wprowadzić na jakiś czas.?
S:Co się st...
L:Opowiem ci jak przylecę.
S:Dobrze a kiedy chcesz przylecieć?
L:Najlepiej już jutro.
S:Ok nie ma sprawy!.
L:Dziękuje ci pa.
S:Pa Lauruś dobranoc.
Musiałam z kimś szczerze pogadać,na Vanesse nie mogłam liczyć bo ona ma "swoje życie" i w ogóle nie zrozumie mnie!.A rodzice są w Londynie.Dzięki bogu istnieje jeszcze Sharon Marano.Następnego dnia się spakuję i w popołudniu wylatuję.Nikt nawet nie będzie wiedział.Niech się trochę pomartwią.Nawet nie zauważyłam a leżałam w łóżku i po chwili zasnęłam.
**************************************
Więc tak...
Moje dzisiejsze plany nie wypaliły,więc rozdział jednak dzisiaj.
Napiszcie co myślicie...
A co do decyzji...
Podjęłam ją..
ZOSTAJĘ Z WAMI!
Wszystko dzięki wam i mojej sister która mnie "zmusiła".
Jak wam się podoba rodział?
Jednak postanowiłam zawiesić,ale to chyba lepsze od usunięcia co?
Komentujesz=baaaardzo motywujesz!

Mrs.Lynch <3 (Wracam 31 stycznia!)

17 komentarzy:

  1. Uff, nie usuwasz. Ejj rozdział zarabisty i rycze jak zwykle. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Płacze.Biedna Laura.Biedne zakończenie.W ogóle bieda,smutek itd.Czemu nie może być wesoło.Niech Ross sobie coś przypomni,jakiś chwile z Laurą,ale żeby akcja była.O to jedynie proszę.Ale żeby wszystko skończyło się wesoło,szczęśliwie.Super że wróciłaś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się będzie ją sobie stopniowo przypominał XD

      Usuń
  3. cudo ale szkoda że Ross nie pamięta laury

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg :) cudo jak zwykle, tylko szkida mi naszych bohaterow :/ ale mam nadzieje ze wszystko sie ulozy. I blagam odpowiedz mi na jeno pytanie a mianowicie : kiedy dodasz next ? Mam nadzieje ze predko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. GENIALNY ROZDZIAŁ!!!! Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej ale dokońc tą his.moim zdaniem jeszcze może wiele wymyśleć do tej histori

    OdpowiedzUsuń
  7. genialny rozdzial sister poplakalam sie az kocham cie <3

    OdpowiedzUsuń
  8. dziękuję, że zmieniłaś decyzję :* a tak poza tym rozdziała super hiper wyczesany <3 kocham twojego bloga i cb też, nie żebym była jakaś lesbijką czy coś :D

    OdpowiedzUsuń
  9. zostałaś nominowana Libester blog - więcej tu taj
    http://takrossilauraplusr5.blogspot.com/p/libes.html

    OdpowiedzUsuń